Jeśli w krzyżówce znajdziecie pytanie skąd pochodzi kawa, w ciemno możecie wpisywać Etiopia. Ten afrykański kraj, to według legend „ojczyzna” kawy. Wyobraźcie sobie scenę: IX wiek (Wikingowie plądrują Europę, w Polsce trwają walki plemion, w siłę rośną i nabierają znaczenia Piastowe, Arabowie coraz bardziej wbijają na południowe tereny Europy zachodniej, kometa Halleya znajduje się najbliżej Ziemi w całej swojej historii (837), a w Afryce, na Wyżynie Abisyńskiej w upalny dzień na pastwisku siedzi młody pasterz Kaldi i pilnuje stada kóz.
Kaldi znudzony jest pracą pasterza, chętnie zamiast na kozy popatrzyłby na młodą sąsiadkę o gibkiej kibici. Nagle z rozmarzenia i myślach o cudownych kształtach dziewczyny wyrywa go dziwny niepokój w stadzie. Niektóre kozy zaczęły dokazywać, biegać i dziwnie się zachowywać. Chłopak wstaje zobaczyć, co się dzieje. Kozy jak to kozy, zjedzą wszystko, co im wpadnie pod pyszczek, co prawda nigdy nie ruszą niczego, co mogłoby im zaszkodzić. Mają swój kozi siódmy zmysł. Może wiedzione tym zmysłem spałaszowały krzak, na którym rosły czerwone ziarenka i mocno ożywiły się.
Zaciekawiony Kaldi zrywa czerwone owoce, obwąchuje je, ale nic nie czuje. Rozgryza je i po chwili czuje przypływ energii. Postanawia zabrać je do wioski, pokazać starszyźnie, opowiedzieć o dziwnym zdarzeniu i podekscytowaniu zwierząt. Rośliną zainteresował się lokalny szaman, czyli facet wiedzący więcej. (Jest też wersja, że Kaldi przekazuje nasiona znajomemu mnichowi z pobliskiego klasztoru).
W każdym razie, szaman lub mnich obejrzał, obwąchał, przegryzł czerwone nasionka. W wersji bardziej rozbudowanej legendy, szaman przekonany o bezużyteczności owoców wrzucił je od niechcenia do ogniska. I nagle stała się dziwna rzecz. Zapach z ogniska zmienił się, a aromat przywołał część wioski. Szaman po zagaszeniu ogniska wyciągnął ziarenka z popiołu. Stały się brązowe. Wrzucił ziarenka do wody, zagotował. Woda zmieniła kolor na brązowy, zapach wody też się zmienił. Zaciekawiony wypił i poczuł… turbo doładowanie, rozjaśnienie umysłu, przypływ energii i siły. I tak oto napar z ziaren kawowca stał się napojem pitym na pobudzenie. Mnich podobno od razu przeszedł do zaparzania, po wypiciu objawy były takie same jak u szamana. Ale tego nie wiemy na 100%.
W każdym razie kawa w Etiopii znana była od IX wieku. Jak przypominacie sobie z historii, IX wieku to czas, kiedy kupcy Arabscy robią interesy gdzie się da, czyli tam gdzie dotrą na wielbłądach lub drogą morską. Etiopia, która w sumie nie jest jakoś daleko od Półwyspu Arabskiego też jest miejscem ich kupieckich eksploracji.
Z kawą było pewnie tak: przyjechali, spróbowali i wywieźli do siebie, czyli na Półwysep Arabski, a potem wszędzie tam, gdzie głosili swoją wiarę islam i podbijali kolejne tereny.
Kawa w świecie arabskim stała się szybko napojem powszechnie pitym. Może przez upał, który osłabia siły i bez kawy ani rusz?
Arabowie pilnie strzegli swoich kawowych sekretów. Do początków XVII wieku wszystkie kalifaty obowiązywał zakaz eksportu sadzonek kawowca.
Teraz przeskoczmy kilka wieków i zatrzymajmy się w XV. Kawa zadomowiona w krajach arabskich, w 1475 roku w Konstantynopolu (dziś Istambuł) otwarto pierwszą kawiarnię, włoscy kupcy kręcą się w obrębie Morza Śródziemnego w poszukiwaniu przypraw i towarów, na których można zbić fortunę. Podobno to kupcy weneccy przywieźli nasiona kawy do Europy jako pierwsi. W 1570 roku Prospero Alpini medyk i botanik wenecki opisał właściwości kawy, którą poznał i przywiózł z Egiptu. Alpini przy okazji opisał też bananowce.
Co prawda, kawa nie zyskała sławy w renesansowej, chrześcijańskiej Europie, a to pewnie z tego powodu, że pochodziła ze świata islamu. Jej czarny kolor i właściwości pobudzające mogły kojarzyć się z diabłem. A z demonem lepiej nie zaczynać.
Strach przed kawą podsycał jeszcze kler, który traktował ją jako napój muzułmański. Aż do czasu, jak głosi legenda, słynnej degustacji kawy przez papieża Klemensa VIII. Po wypiciu „małej czarnej” podobno wypowiedział: „grzechem by było pozwolić, by tylko muzułmanie mogli ją pić”, po czym ogłosił kawę „napojem chrześcijańskim”. Jakie to proste, prawda?:).
I tak oto kawa stała się we Włoszech, a potem w całej Europie napojem chętnie pitym. Włosi wymyślili jej różne sposoby palenia, parzenia i podawania. Choć podobno mleko i miód do kawy jako pierwszy dodał Polak niejaki Jerzy Kulczycki (kupiec i podróżnik). Rozpowszechnił on picie kawy z dodatkiem mleka w XVII wieku w Wiedniu. Od Jana III Sobieskiego, po zwycięstwie nad Turkami pod Wiedniem dostał za swoje wojenne zasługi około 300 worków zdobycznej tureckiej kawy i założył pierwszą wiedeńską kawiarnię.
Podobno królewscy żołnierze myśleli, że worki z kawą to pasza dla wielbłądów, czyli nic nie warty łup. Nikomu nie było żal oddawać czarnych ziaren.
Od XVII wieku kawa zdobywa coraz większą popularność, choć nie łudźmy się, nie trafia pod strzechy. Piją ją raczej zamożni ludzie na dworach, w bogatych mieszczańskich domach czy ekskluzywnych kawiarniach artyści i śmietanka towarzyska europejskich miast.
Włosi oczywiście przodują w upowszechnianiu kawy, wymyślają różne sposoby parzenia, serwowania oraz jej spożycia. Kawa staje się częścią kultury włoskiej, chętnie kopiowaną przez północną Europę.
Teraz kawa jest elementem dnia codziennego. Jej picie współczesnym rytuałem towarzyskim, przerywnikiem w codziennych obowiązkach i chwilą wytchnienia między jednym a drugim zadaniem.
I tak oto, z pastwiska, gdzieś na Wyżynie Abisyńskiej, kawa trafiła na nasze stoły. Wyobrażacie sobie życie bez kawy?
Piliście już dziś kawę? Spróbujcie naszej, jest naprawdę pyszna, no i włoska!:).